take care of me

Mężczyzno,

Zaopiekuj się mną, a moje wnętrzności potraktuj jak swoje. Nie wiem, kim jestem. Jestem nieobecna, Ciebie nie ma, a każda skrajnie pobudzająca mnie emocja jest dla pierwszej napotkanej osoby absurdem, czymś obcym, a może nawet nienaturalnym. Nie wiem, co to hamulec, pierdolona ckliwość, co miażdży mi kości. Wiem, przynajmniej, chciałabym wiedzieć, czego pragnę, a dostać nie mogę, chyba muszę zasłużyć, ale jak? Czuję dłoń. Spoglądam na Twoje zapadnięte kości policzkowe. Usta, tak męsko zagryzasz wargi, lecz to wszystko złudzenie. Oczy zalane krwią, z uszu wypływa nieznajoma dotąd substancja. Spoglądam, lecz żywego szkieletu dostrzec nie mogę, a chciałabym zjeść Twoją Duszę, może nie całą. W sumie sama nie wiem. To zbyt wiele, do tego ciało nie jest mi obojętne. Dalej go nie widzę, skruszone myśli napierają na coraz bardziej krwawiące oczy, wykrwawiając, zatracam się. Chwila, moment, przecież Ciebie już dawno nie ma, myślami gdzieś daleko, Wiecznie przytulana przez wiejący zza pleców wiosenny wiatr. Zaopiekuj się mną, bądź moim żywicielem. Przynajmniej spróbuj Nim być w chwilach, kiedy nieustannie wieje.

Blizna, 13.II.2014











All rights reserved